poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Po dłuższej przerwie w blogowaniu zjawiam się z dość nietypowym postem. Całkiem możliwe, że będzie trochę profanacji, zatem nie wszystkim może się podobać. Któregoś dnia, mając do dyspozycji butelkę niestety zainfekowanego piwa Winter Ale z Browaru Widawa, stwierdziłem, że mogę z nim trochę poeksperymentować. Po przetrzymaniu go w lodówce przez 2 tygodnie, kwasek dawał już o sobie znać, dlatego należało go wypić zaraz po zakupie, kiedy infekcja nie grała jeszcze pierwszych skrzypiec. Już bardziej chyba nie dało się zaszkodzić temu ejlowi, więc mogłem sobie pozwolić na trochę zabawy.

Chmiel na dnie butelki
Podczas pierwszej degustacji warmera z Widawy, infekcja nie gryzła jakoś strasznie mojego ego i nawet muszę przyznać, że dało się to wypić. Taki kwasek nawet ciekawy, miło się komponował z lekką słodowością i delikatną goryczką w piwie, aczkolwiek nie na dłuższą metę, dlatego więcej niż 0,33 jednorazowo nie dałoby się wypić. Po 2 tygodniach stwierdziłem, że kwasek będzie na tyle potężny, że nie dam rady go zmordować.

Chmieliny
Zachciało mi się jednak któregoś dnia zabawy. Zadałem sobie pytanie: "A jakby tak nachmielić je na zimno? Uda się zamaskować ten kwasek?" Ktoś powiedziałby, że głupota ludzka jest nieograniczona no i miałby rację ! Ale ja i tak to zrobiłem. W ruch poszedł Simcoe, nowy kapsel i Greta. Wszystko oczywiście z zachowaniem czystości i higieny. Najpierw otwarcie piwa, dorzucenie kilku granulek chmielu do butelki, zamknięcie i odstawienie do lodówki na tydzień czasu.

No i jaki efekt? Nie dowiedziałem się tego, zanim nie przecedziłem tego cuda. A więc sitko w ruch, snifterek, i jedziemy z koksem. Trochę syfów chmielowych przelało się przez sito, więc wygląd nie powalał, ale zapach... Zapach idealnie sosnowy, żywiczny i trochę trawiasty. W smaku było gorzej, bo jednak kwasek dawał o sobie znać, ale gdyby wykorzystać to jako odświeżacz powietrza o zapachu American Pale Ale, to kupowałbym to na skalę masową. Następny eksperyment za jakiś czas z Winter Black Ale. Mam nadzieję, że Wojtek Frączyk mnie nie zabije...

 Ale co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Wasze zdrowie!
Next
This is the most recent post.
Previous
Starszy post

0 komentarze :

Prześlij komentarz